Sąsiad sąsiadowi...
"B: Jedziesz ze mną do Casto?
Ja: A po co chcesz jechać do Casto?
B (szeptem): Po płaskowniki, kilof i grabie.
Ja (szeptem): A po co nam to?
B (szeptem): Będziemy zakopywać trupy.
Ja (szeptem): A kto Ci podpadł?
B (szeptem): Sąsiedzi."
Dawno temu Pani architekt adaptująca nasz projekt uświadomiła nas, że zgodnie ze sporządzoną mapą do celów projektowych budynek gospodarczy sąsiadów z tyłu działki jest posadowiony na niewielkim skrawku naszej działki. Sami nie zwróciliśmy na to uwagi, mimo że mieliśmy tę mapę milion razy w rękach. Nie zwróciliśmy też uwagi, ponieważ na dużo większych mapach z Wydziału geodezji i kartografii owy budynek stał w granicach działki sąsiadów. A ponieważ owi sąsiedzi to tzw. twardy orzech do zgryzienia, nie obyło się bez pomocy radcy prawnego, ponieważ Państwo sąsiedzi nie chcieli rozmawiać z nami na ten i inne tematy. Ostatecznie, po interwencji geodety w Wydziale i zaktualizowaniu map w Urzędzie (bo sami się nie kwapili do wykonania aktualizacji), złożyliśmy wniosek do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego z prośbą o kontrolę. Teraz czekamy na pismo z wynikami tej kontroli. A sąsiadów naszych tak rozzłościł fakt dochodzenia przez nas praw do gruntu, że w rewanżu nasłali na naszą budowę PINB oraz elektrownię (bo podobno kradniemy prąd (hahaha) innemu sąsiadowi, który nam go “użycza w ramach pomocy sąsiedzkiej”). Nie połapali się chyba jeszcze, że 2-gi sąsiad “użycza” nam wodę i można by było nasłać wodociągi na kontrolę.
Nawiasem mówiąc wszyscy sąsiedzi, mniej lub bardziej oddaleni, mieli już do czynienia z owymi sąsiadami i wszyscy mają ich po przysłowiowe dziurki w nosie. A my? No cóż. W najbliższym czasie nie będziemy się nudzić, a potem odgrodzimy się od nich murem na 2,20 m wysokim (na tyle pozwalają przepisy).
A póki co Inwestor musiał przygotować budowę na wizytę PINB, czyli ją ogrodzić i ogarnąć z kierownikiem budowy wszystkie papiery i… kupić sobie kask. Bo bez “kakakasku” na budowę, i to w dodatku z inspektorem PINB, wchodzić nie wolno. Ale zawsze można próbować, tylko że ta próba może, choć nie musi, skończyć się otrzymaniem mandatu. A' propos kasku. Wiecie, że kaski mają daty ważności?! Wow! Mąż się ze mną podzielił taką wiedzą tajemną, że od spodu na daszku (i na dołączonej etykiecie) znajduje się data produkcji i od tej daty kask może być eksploatowany przez … uwaga… 5 lat. Kaski mają również różne kolory, bynajmniej nie ku uciesze nas - kobiet, a każdy kolor jest przypisany do innej grupy zawodowej.
Inspektorzy PINB chodzą w białych. I taki oto dialog na tę okoliczność:
"B (niby w eter, gdzieś pomiędzy CSI a fb): Jaki ja mam sobie ten kask kupić?
Ja: Biały.
B (zmarszczył czoło): …
Ja: No przecież masz tytuł inżyniera.
B: No tak. W specjalności Geotechnika i budownictwo podziemne, więc nawet pasuje.
Ja: Niech wiedzą, że mogą rozmawiać jak równy z równym."
Natomiast z różowym kaskiem jest tak jak z ukochanym psem, który ma jedno oko brązowe a drugie niebieskie. No nadal nasz pies, ale jakoś tak dziwnie patrzy… [Moje bardzo subiektywne zdanie na temat różowego kasku. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam.]
Na poprawę humoru dla strudzonych w bojach Inwestorów:
Inwestor stresował się bardzo kontrolą PINB, bo tylko on został na placu boju. Kierownik budowy od razu powiedział, że go nie będzie (ale jakby coś się działo to przyjedzie do 30 min.), a budowlańcy kazali zadzwonić jak nadzór już sobie pojedzie. Nawet żona Inwestora (która wcześniej wzięła sobie urlop na tę okoliczność) ostatecznie poszła do lekarza, bo tylko taki termin był wolny. A do tego wszystkiego Inwestor był po nocy spędzonej w pracy. A po kontroli same dobre wiadomości. Wszystko zgodnie z projektem. A naszym sąsiadom... naślemy kontrolę straży miejskiej, bo coś nam się wydaje, że dawno (nigdy?) nie opróżniali szamba i razem z 2-gimi sąsiadami wystąpimy o ponowne wyznaczenie granic działki. Tam też się dzieją różne nie-uprzejmości sąsiedzkie inicjowane przez tych specyficznych sąsiadów.